wtorek, 17 stycznia 2012

Rozdział 2

i jak pierwszy rozdział.? proszę komentujcie, i doradzajcie mi, każda pomoc się przyda. ;))



                                                                          ***
Rano obudziła mnie mama, mówiąc, ze zaraz spóźnię się do szkoły. Wstałam wolno z łóżka.. wiedziałam, ze ten dzień będzie ciężki..
Dziewczyny czekały na mnie już przed szkołą. Podeszłam do, pogadałyśmy chwile, powiedziałam im coś na temat nowotworu mamy.  Nie wiedziały co powiedzieć. Przytuliły mnie, powiedziały, ze wszystko się jakoś ułoży i poszłyśmy na lekcje.
Po powrocie do domu, od razu zatelefonowałam do siostry.
- cześć kujonie! - przywitałam ją serdecznie xd. ;D
- hej. co tam? tylko szybko, bo się uczę. - no tak.. co ona mogła innego powiedzieć, czasami naprawdę mnie przeraża. ;D
- rozmawiałaś z mamą.? - miałam nadzieje że tak..
- yhym..., Taśka, nie przejmuj się, wszystko będzie dobrze. - ale z jej głosu dało słyszeć się niepewność.
-  Marta.? a co sądzisz o klinice w Londynie.?
- Poszperałam trochę w internecie, ludzie piszą, ze jest dobra.. hym.. ty również uważasz, że ta opcja jest skuteczniejsza.?
- no.. tak mi się wydaje. ale teraz myślę.. mama nie będzie chciała.. abyś była tak daleko..
- spokojnie Młoda poradzę sobie, albo znajdę uczelnie tam. Myślę, że gdzieś powinni mnie przyjąć.
- teraz musimy tylko przekonać  mamę - powiedziałam
- tylko.?!
- wiem, to nie będzie łatwe.
- siostrzyczko, muszę kończyć.
- no to.. pa.
- pogadam z mamą.
Pocieszyła mnie rozmowa z Martą. Sądzę, że we dwie uda nam się namówić mamę. Uważam, ze to  jedyna dobra opcja. Tam w Londynie, naprawdę mogą pomóc mamie.


TYDZIEŃ PÓŹNIEJ...

Mama się zgodziła. jedziemy do Londynu. Zostało wszystko ustalone. Wyjedziemy za miesiąc, czyli na początku wakacjii. ja muszę znaleźć szkolę, Marta uczelnie,.. a mama musi się zarejestrować do kliniki.  Oraz musimy załatwić sobie jakieś mieszkanie, bądź dom.
Mama zapisała się na szybki kurs angielskiego - musiała się trochę podszkolić. Mi wystarczyła powtórka ze szkolnych lekcji.


KILKA DNI PRZED WYJAZDEM...

Nie mogę pożegnać się z dziewczynami.. będzie mi ich brakowało. Zrobiły mi taki wypad na miasto - pożegnalny. Byli wszyscy moi znajomi, naprawdę mnie wzruszyli. Chyba nie doceniałam ich wcześniej..
już za nimi tęsknię..


DZIEŃ WYJAZDU...

Pojechałyśmy z mamą do Warszawy, zabrałyśmy Martę na lotnisko, a z tamtą wyleciałyśmy do Londynu.
Lot był krótki, ale za to meczący. Kilka dni przebywałyśmy w hotelu, dopóki nie znalazłyśmy odpowiedniego lokum. Nowe miasto, prawdziwe, duże tętniące życiem miasto!. Podoba mi się!


PRZEPROWADZKA DO NASZEGO NOWEGO DOMU...

Znalazłyśmy, mały domek przez ogłoszenie na portalu internetowym. Mama miała dość dużo odłożonych pieniędzy, a więc kupiła go. Wprowadziłyśmy się  tam już kolejnego dnia. znajdował się na prowincji Londynu. Było tam przepięknie. Ulica była chyba, jedną z najbogatszych, wille, ogrody... bajka!
Mój nowy dom.. był cudowny. Nie za wielki, ale w sam raz.
Weszłam do środka, a zaraz za mną Marta i na koniec mama. Rozejrzałam się, był już umeblowany. Wielki salon, dalej kuchnia, sypialnia z łazienką..
- Ta będzie moja - odezwała się mama - wy podzielcie  się górą.
- załatwione - powiedziała siostra. Od razu tam pobiegłyśmy.
Dwa pokoje również z łazienkami i szeroki korytarz, mógł służyć też jako malutki salonik. Wybrałam pokój, z oknem na jakąś wille. Ciekawe kto tam mieszka?.. Jedno z okien tego pałacyku, znajdowało się na przeciw mojego. ech.. muszę poznać sąsiadów. Marta zajęła drugi pokój. No i zaczęło się, wielkie rozpakowywanie..
Wieczorem, poszłam się przejść po okolicy. Włożyłam słuchawki.. i  zaczęłam słuchać moich ulubionych piosenek.Szłam, oczywiście zwracając uwagę na drogę, żeby wiedzieć jak wrócić. Nagle.. auć.! Poleciałam na chodnik, a na mnie leżał pies, tak dokładniej labrador, liżąc mnie po twarzy. Usłyszałam czyjś głos.
- Moroon! Mor.! - chyba wołał tego psa. Odwróciłam się... oo.. kurczę to Zayan! Zayan Malik!.. Pies, jednak dalej na mnie leżał i zadowolony merdał ogonem. Chłopak podszedł
- Hey.. yy.. przepraszam. - chyba, było mu głupio. - Mor chodź tu! - posłuchał się go i szczęśliwy usiadł przy jego nogach.
- em.. nie szkodzi. - uśmiechnęłam się lekko. Wiedziałam, że jest przystojny,  ale.. matko te jego brązowe oczy.. gapiłam się jak głupia.. w końcu się opamiętałam... Próbowałam stanąć, ale poczułam ból w kostce. na mojej tworzy pojawił się grymas.
- Nic Ci nie jest.? - zapytał się
- chyba nie - odpowiedziałam.. Chłopak pomógł mi wstać.. i cały czas trzymał mnie od tyłu w tali. Ech.. staliśmy tak chwile.. Zayan zabrał delikatnie dłonie.. a ja chciałam odwrócić się do niego przodem. Ups.. na szczęście ma refleks. Zachwiałam się, a on mnie złapał.
- Hymm.. na pewno dobrze się czujesz? - teraz to już  się przestraszył
- tak, tylko - wskazałam na kostkę - chyba potłukłam ja trochę..
- poczekaj..chodż, usiądziemy na ławce. Złapał mnie.. i chyba chciał podnieść.
- ej.. spokojnie dam radę przejść
- na pewno.?
- oczywiście. - wyszczerzyłam zęby, a on uśmiechnął się tak słodko..
Oparłam sie o niego i doszłam jakoś do tej ławki.. usiedliśmy. A Mor. położył się tuz obok.
- Zapomniałem sie przedstawić, jestem Zayan
- tak wiem. - odparłam szybko.
- no tak. - zaśmiał się, a ja  dołączyłam

- muszę już iść. - Wstałam, trochę nieudolnie, ale samodzielnie.
- poczekaj, pomogę ci.
- nie trzeba, mieszkam kilka domów dalej.
- i tak wracam, do siebie..  w tamtym kierunku - pokazał- chodź!
Złapał mnie tak jak na początku, i szliśmy powoli w kierunku domów.
- No to jak masz na imię.? - zapytał.
- Kasia. - Zayan skrzywił,... no tak przecież w angielskim nie ma takiego imienia.- Jestem z Polski - wytłumaczyłam- przeprowadziłam się kilka dni temu. po waszemu to.. - zastanowiłam sie chwile - .. Kate.
- aa..  rozumiem. - uśmiechną się, a ja się zarumieniłam - jak zwykle. ;D 
- no to już mój dom - chłopak zaczął się śmiać.
- przepraszam, ale co w tym jest takiego śmiesznego.? - zdziwiłam się
- wskazał na dom sąsiadujący z moim - mieszkam tu, z resztą zespołu
Czyli ten pałacyk, widoczny z mojego okna.. to jego dom, to dom chłopaków z One Direction. 
- witam sąsiadkę. I Chciałbym jeszcze raz przeprosić za Mor'ana ( nie wiem jak odmienia się te imię).
- Nic się nie stało. - pogłaskałam plączącego się cały czas  wokół naszych nóg psa. 
- polubił Cię -  a Mor jakby potwierdzając szczeknął. 
- ze wzajemnością - uśmiechnęłam się. - ja już muszę iść
- Dobranoc- odpowiedział- Farbowanych snów Kate.  
- Dobranoc. - no i znowu na mojej twarzy pojawił się banan. Gdy odszedł Zayan, pokuśtykałam do domu, podpierając się o wszystkie możliwe rzeczy.  

*** 



























3 komentarze: