środa, 25 stycznia 2012

Rozdział 5


***
Wpadłam do domu, łzy same leciały mi z oczu. Chciałam porozmawiać z mamą. Zajrzałam do jej pokoju.. siedziała w fotelu przy oknie. Patrzyła w dal, nie zauważając, że do niej weszłam
- Mamo?- zapytałam niepewnie.
Odwróciła się w moją stronę, płakała.. podbiegłam do niej i mocno przytuliłam.
- Zadzwonił, przepraszał.. dowiedział się, że jestem chora. Chce nam pomóc, chce się z wami spotkać. A ja nie wiem co mam robić..
- Nic nie mów, nie potrzebujemy go, tyle lat radziłyśmy sobie bez niego.
Do pokoju weszła Marta
- Kasiu? Czy mogłabyś zostawić nas same? Proszę.
- Jasne..- wiedziałam, że dla niej to też dużo znaczy. Znała go lepiej. Ja go już nie pamiętam, a ona przeciwnie..

Poszłam do swojego pokoju. Zaczęłam się zastanawiać. Może niepotrzebnie powiedziałam, że go nie potrzebujemy. Sama nie wiem.. mama go nadal kocha, pomimo tego, że od nas odszedł. Ciekawe jak by wyglądało nasze życie, gdyby wrócił? Nawet nie wiem jak wygląda, co robi.. gdzie mieszka.. jaki jest. Nic o nim nie wiem. To dla mnie obcy człowiek. Siedziałam z podkulonymi nogami. w dalszym ciągu płacząc.
Otworzyły się drzwi, do pokoju wszedł Zayan
- Hey - powiedział cicho - Twoja siostra mnie wpuściła.
- Przepraszam.
- Ale za co?
- Za to, że zepsułam wczorajszy wieczór, za to, że wam nic nie wyjaśniłam, nic nie odpowiedziałam.. przepraszam.
- Daj spokój. Bardziej mnie martwi to że nadal płaczesz.. - uśmiechnął się.
- Nic mi nie jest - odpowiedziałam wycierając łzy. Ale to nie pomogło.. zaraz poleciały kolejne..
Podszedł do mnie, usiadł na łóżku i mnie przytulił. Zaczęłam płakać jeszcze bardziej, już tak mam. Jak ktoś mnie pociesza, to czuje się jeszcze gorzej.
Zayan odsunął mnie tak aby spojrzeć mi w oczy, spuściłam wzrok. Delikatnie uniósł mój podbródek, a wiec nie miałam wyjścia, musiałam na niego popatrzeć. Miał takie spokojne, brązowe oczy..
- Powiesz mi co się stało?. Martwię się.
- ech..
- Wydusisz z siebie? - uśmiechną się
- Mój ojciec, rozmawiał z mamą.
- No i co w tym jest takiego strasznego? - nie zrozumiał.
- To, że nie widziałyśmy go od 12 lat.
- .. yymm.. przepraszam, nie wiedziałem.
- nic się nie stało Skąd mogłeś wiedzieć?- uśmiechnęłam się.
- O czym rozmawiał z Twoją mamą?
- Przepraszał, powiedział, że chce pomóc, że chce się z nami spotkać, że dowiedział się o.. - nie będę mówiła Zayanowi o chorobie mamy. Nie ma takiej potrzeby.
- o czym?
- yy.. o tym, że przeprowadziłyśmy się do Londynu, ponoć on też tu mieszka.
- To chyba dobrze. Będziesz się mogła tu z nim spotkać.
- ale ja nie wiem, czy tego chce.. czy potrzebuje się z nim spotkać..
- dlaczego?
- przyzwyczaiłam się do życia bez niego. Nie wiem jaki jest.. nie wiem z jakiego powodu chce nas zobaczyć.. nie wiem czy ma szczere zamiary.
- zadzwonił do was, to jet już duży plus. Zależy mu na was.
- ech.. - powoli się uspakajałam.
- ale czegoś mi nie powiedziałaś.. Twój tata dowiedział się nie tylko o przeprowadzce.. chodzi o coś jeszcze prawda?
- Czy Ty musisz wszystko wiedzieć?- zaśmiałam się
- Zależy o kogo chodzi - również się zaśmiał. - Wyjawisz mi to, o czym nie chcesz mówić?
- niestety nie przyjechałam do Wielkiej Brytanii z nudów.
- No wiem, przyjechałaś aby po wkurzać trochę One Direction - śmiał się.
- Ej jestem, aż taka nie do wytrzymania?
- No trochę. - śmiał się nadal
rzuciłam w niego poduszką.
- przegiąłeś.
- tak wiem. ale nie zmieniaj tematu. W jakim celu tu dotarłyście?
- książkę piszesz? - zaśmiałam się
- Nie, ale pisze pamiętnik.. jak już znudzi mi się opisywanie mojego bujnego, życia towarzyskiego, to napisze o tobie. - śmiał się.
- No.. bardzo śmieszne. Jak masz takie ciekawe życie osobiste, to może ty coś mi powiesz o sobie, ja gadam cały czas.
- Prawie by ci się udało zmienić temat.
- No dobra, przyjechaliśmy tu, bo w Londynie jest najlepsza klinika nowotworowa.
Przestał się śmiać.
- że Ty..? - przestraszył się
- nieee.! Moja mama jest chora.
- Ale jak to? Po niej nic nie widać. Przecież.. pracuje jako terapeutka w jakimś szpitalu.
- No właśnie, to jest ta klinika, mama się nie poddaje. Lekarze są dobrej myśli, narazie nowotwór ustąpił. Ale skąd ty tyle wiesz o mojej mamie?
- Tajne źródła - powiedział, uśmiechając się.
- Niech się zastanowię.. Marta? - śmiałam się
- Raz z nią gadałem.. w tedy jak przyszedłem Cie zaprosić do nas. Trochę się dowiedziałem o Tobie
- o mnie? Nie mieliście ciekawszych tematów? - chyba lekko się zarumieniłam.
- No właśnie nie. Ja wolałem rozmawiać o pogodzie, ale twoja siostra. - śmiał się.
Znowu rzuciłam, w niego poduszkę, ale tym razem mi oddał. Chciałam użyć tej poduszki, aby po raz kolejny dostał, ale on złapał mnie w tali, popatrzył mi w oczy. A zaraz później, wykorzystał to że mam łaskotki. Zataczałam się w śmiechu, nie mogłam wytrzymać
- Zayan. Zayan.! błagam, wystarczy- mówiłam, przez śmiech. - MALIK!!!- krzyknęłam.
Poskutkowało, ocknął się.
- Słucham? - powiedział jak gdyby nic.
- A nic tak, sobie tylko krzyczę, z nudów- powiedziałam z sarkazmem.
- Cudownie się śmiejesz. - uśmiechnął się
Leżał nade mną. i patrzył mi w oczy. Miał taki przenikliwy wzrok. Miałam wrażenie.. że zajrzał w najgłębsze zakątki moich myśli. Przesunął kosmyk moich włosów z twarzy. Delikatnie mnie pocałował. Lekko się odchylił, aby zobaczyć moją reakcję. Miałam zamknięte oczy, ale czułam, że się uśmiecha. Pocałował mnie, po raz drugi ale tym razem odważniej. Teraz to ja się uśmiechnęłam. Otworzyłam oczy, zadowolony z tego co zrobił patrzył się na mnie. Usłyszeliśmy szczekanie psa. Zayan się zaśmiał.
- Trochę się u Ciebie zasiedziałem, zapomniałem o wyprowadzeniu Morona. zszedł ze mnie i podszedł do okna, teraz zaczął, się śmiać, tak na maxa.
- Co Cie tak rozbawiło? - podeszłam do niego.
- Widzisz te okno na przeciw twojego.
- Yhym.. - zrozumiałam, i też się śmiałam.
- No to będę, wysyłał Ci liściki miłosne, na sznureczku. - powiedział, uśmiechając się
Pamiętacie, jak zaraz po przeprowadzce opisywałam wam, widok, z mojego ona.? I o tym, że moim sąsiadami są chłopcy z 1D.? I jeszcze to, że na przeciw mojego, okna, znajduje, się okno z któregoś pokoju sąsiadów? No właśnie i to jest pokój Zayana. ;D
- Wybrałabyś się ze mną i z Morem na spacer? - zapytał
- jak mnie ładnie poprosisz. - zaśmiałam się.
Podszedł, do mnie i mnie pocałował.
- No tego się nie spodziewałam, ale może być.
- Może być?!- zbulwersował się, - to był genialny pocałunek! - śmiał się.
- Pocałunek, był ale nie pamiętam, iż był taki genialny.
- a jak tam, twoje łaskotki? - to był cios poniżej pasa
- niee!. Całowałeś świetnie, cudownie.. tylko proszę nie łaskotki!
- No i już lepiej. - śmieliśmy się. - Idziemy? - wyciągnął w moją stronę dłoń.
- Idziemy- podałam mu swoją.
- Wstąpimy jeszcze do mnie, po Morona.
- Dobrze. Są chłopcy? - zapytałam.
- są... ja ci już nie wystarczam? - zaśmiał się.
- Niee!
- To co łaskotki?
- oczywiście, że mi wystarczasz. - śmiałam, się - Chciałam ich tylko przeprosić.
- nie gniewają się. - zapewnił.
Zeszliśmy po schodach, mam siedziała w salonie, czytała książkę. Marta kręciła się w kuchni. zauważyłam, że Zayan, puszcza do niej oczko. Ona się uśmiechnęła.
- widziałam - szepnęłam.
Chłopak się zaśmiał.
- Mamo idę się przejść. - oznajmiałam
- Tylko, nie wróć za późno.! - odpowiedziała.
- ze mną, będzie bezpieczna - wtrącił się Zayan.
Mama się zaśmiała.
- Do widzenia Młodzieży! - nauczyła się tego mówić od mamy Puelli, ja też tego nie znosiłam.
- Mamooo!!!
- Idzie już- śmiała się.
W drodze do domu chłopaków, dowiedziałam się, że Zayan, nie rozmawiał tylko raz z Martą. Kilka razy spotkali się z nią na mieście. <bulwers> Dlaczego mi nic nie powiedziała?! Ciołek!
Chłopak, wytłumaczył się tym, że chciał poznać trochę swoją, nową sąsiadkę (mowa o mnie). Masakra. Ciekawe co mu o mnie powiedziała?

***





 

4 komentarze:

  1. Miodzio. Czytamy dalej, ale jutro. Musimy się odkopać z zaległościami ;/.
    S&S

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaczęlam czytac i bardzo mi sie podoba (ale ten mały błąd -Zayan(powinno być Zayn))

    OdpowiedzUsuń