poniedziałek, 16 stycznia 2012

Rozdział 1.

Na początku chciałabym Was prosić o wyrozumiałość. Dopiero co zaczęłam pisać i... nie wiem czy mi to wyjdzie. zobaczymy. ;))
Myślałam, że główną bohaterka będę ja. Ale wiedząc o czym chce pisać zastanawiam się.. czy wszystkie zdarzenia są tego warte. Główna bohaterka, będzie miał jedynie moje imię. ;))

***

Siedzę na facebook'u, oglądam zdjęcia znajomych. Na jednej z dziesięciu zakładek, mam stronę dotyczącą One Direction. Tak, jestem tą jedna z kilku milinów ich fanek. Oczywiście, bez przesady, lubię słuchać ich piosenek, oglądać zdjęcia, filmy, trochę pomarzyć.. - ale nic więcej. 

Nazywam się Kasia,  mam 17 lat. Mieszkam w domu z mamą. Może jest to trochę dziwne ale mam z nią wspaniały kontakt. Jest idealna. Gadamy o wszystkim. Mieszkamy na obrzeżach Zamościa. Moja siostra studiuje prawo w Warszawie. Od dziecka, lubiła się uczyć. zawsze była zainteresowana polityką... bla, bla, bla. Nie chce tego opisywać - nudne. A ojciec.? hymm.. był, było dobrze... nie wiem co się stało ale.. bardzo zranił mamę. I teraz go nie ma. Tak jest dobrze!.
Ja jestem, szczęśliwą, pełną optymizmu nastolatką. Mam dwie pojebane przyjaciółki. Puelle.. tzn Ankę oraz Dominikę ( ona nie ma ksywy.. narazie.) Dziewczyny znają się dłużej, o wiele dłużej., ja tak jakby do nich dołączyłam. To chyba na tyle opisywania mojej sytuacji życiowej. A.. nie.. jeszcze jedno. Nie mam chłopaka :D :D 

Ooo.. muszę zmieć szybo stronę na.. yy.. Mieszko I. Słyszę, mamę. Wróciła z pracy. Szybko otwieram ksiązki jeszcze jakiś długopis. Już.! Mina wzorowej uczennicy. Gotowe. 
- o hej mamo. Jak tam dzisiaj w pracy.?
- hej, hej.. musimy porozmawiać. chodź do mnie do pokoju - ups.. nie zapowiada się za ciekawie
- czy coś się stało.?
- Kasiu.. wysłuchaj mnie do końca.. proszę. 
- ee.. dobrze. - mam złe przeczucia.
- Jakiś miesiąc temu żle się poczułam w pracy.. pamiętasz to w tedy jak byłaś na Ani. na imprezie.
- to nie była impreza mamoo.
- to bez różnicy. na wszelki wypadek pojechałam na kontrolne badania do szpitala nie chcia..
- Słucham?! Mówisz mi to dopiero teraz.?! Mamoo?! 
- proszę.. pozwól mi skończyć.
- ech.. mów - cała sie dygotałam ze złości, i z tego co miałam zaraz usłyszeć. 
- a więc nic ci nie mówiłam, bo bałam sie że się będziesz martwiła
- oczywiście, że bym sie martwiła, przecież jestem twoją córką. Co nie zmienia faktu, że mogłaś mi powiedzieć!. - myślałam, że zaraz się rozpłaczę, ale będę silna 
- tak, masz racje przepraszam. wczoraj dostałam wyniki tych badań.. i..- widziałam jak poleciała jej łza po policzku, przestraszyłam się.
- i co.? 
- ech.. pamiętasz jak w tamtym roku na wakacjach miałam niedotlenienie mózgu?
- niestety pamiętam- pamiętam wszystko po kolei..., minute po minucie, sekundę po sekundzie.. i ten okropny dźwięk karetki.
- mam nowotwór.. - zmarłam... nie wiedziałam co powiedzieć - jest on połączony z tym, wcześniejszym atakiem, narazie nie jest on taki groźny ale w każdej chwili może.. - nie dokończyła
Co się dzieje.? świat mi znaczą wirować przed oczami.. widzę moją mamę, czekającą na moja reakcję.. Ale co mogę w takiej sytuacji zrobić.? Pocieszać, że wszystko będzie dobrze.? przecież,  nie będzie. Teraz nie mogę sie załamać, mama musi wiedzieć, że ma we mnie wsparcie..
- Co mówią lekarze.? Jakie masz szanse? Co można zrobić?  - popatrzyła na mnie ze zdziwieniem, spodziewała się innej reakcji...
- spokojnie.. i nie tak szybko - chyba z trudem się uśmiechnęła. - szansa jest zawsze, słyszysz zawsze.. a w moim przypadku nawet bardzo duża..
- tzn.? 
- tzn, ze jeszcze nie wybieram sie na tamten świat.
- mamo to nawet nie było śmieszne.. 
- hymm... no to tak; lekarz powiedział mi jakie mam możliwości. Terapia w Polsce, a tak dokładniej w szpitalu w Warszawie, hamująca rozwój raka,  bądź klinika w Londynie,  najnowszy cykl badań.. oh,. tak szczerze mówiąc to nie pamiętam,  ale to i tak nie ma znaczenia. Ja już podjęłam decyzje. Nie wyjedziemy z kraju.
- ech.. poczekaj... czyli te badania w Londynie, mogą zniszczyć całkowicie nowotwór.?
- oj są jakieś szanse.. ale przecież nie zostawię Cie tu samej. a ja musiałbym odwiedzać ta klinike kilka razy w tygodniu, byłabym pod stałą obserwacją..
- a szpital w warszawie, jedynie pohamuje rozprzestrzenienie.. o nie - pokręciłam przecząco głową - jedziemy do Londynu, zapiszesz mnie tam do szkoły, z językiem sobie poradzę, Marta ( moja siostra ) będzie nas odwie.. - mama mi przerwała
- ej mała, nie decyduj za mnie, ja tu jestem od tego... trochę się rozpędziłaś..
- ale to jest najlepsza decyzja - powiedziałam poważnie
- porozmawiamy jeszcze na ten temat, jest juz późno,  jutro szkoła..
- ale mamo? - teraz ja jej przerwałam 
- pogadamy jutro, obiecuje, idz spać, kolorowych snów.
- dobranoc - pocałowałam ją w czoło.
Nie spałam, prawie całą noc, rozmyślając nad decyzją, w sprawie leczenia mamy. Chciałabym, aby w całości wyzdrowiał, a więc Londyn, ale z drugiej strony rodzina, przyjaciele.. Leżałam na łóżku, gapiąc się w ścianie  i ryczałam, ( przy mamie nie miałm odwagi). muszę porozmawiać z Martą.. 

***


  Na dzisiaj to tyle, wiem beznadziejne... ale chciałam spróbować. ;) 













4 komentarze:

  1. Booskie < 333 Mrrach ♥
    Szkoda mi trochę jej mamy...

    OdpowiedzUsuń
  2. Nominowałyśmy Cię do Liebster Awards. Więcej informacji na naszym blogu -------> http://as-much-as-i-love-you.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń